Odcinek 2. Darłowo – Jarosławiec – Darłowo, czyli po autostradzie
ale bez drogowskazów
Kilka miesięcy temu, późną jesienią roku ubiegłego, spotkałam rowerową turystkę.
Starsza już pani , jadąc rowerem obciążonym sakwami , wybierała się do Gdańska przez Ustkę. Wybrała drogę publiczną, narażając się na niebezpieczeństwo kolizji. Przekonywałam , że istnieje wspaniały szlak rowerowy prowadzący nad morzem, oznaczony jako europejska trasa rowerowa R 10 i R 13. , całkowicie odseparowany od ruchu samochodowego. Nie uwierzyła. Twierdziła, że jeśli zaczyna się on od tak niewygodnych starych płyt betonowych, dalej może być tylko gorzej.
Poza tym w Darłówku szlak zupełnie nie jest oznaczony. Miała rację. Wjeżdżając w przedłużenie ulicy Słowiańskiej napotykamy okropne płyty, jazda po nich jest koszmarna, a jedynym znakiem, który możemy napotkać, jest znak informujący o znajdującym się tu parkomacie. A przecież w tym miejscu zaczyna się najbardziej urokliwy chyba szlak prowadzący wzdłuż polskiego wybrzeża, i jest to szlak, którym – z pominięciem pierwszego niewygodnego odcinka – podróżuje się komfortowo: równiutki asfalt, las odcinający od wiatru, wspaniałe widoki… czego więcej może chcieć rowerzysta?
Ale po kolei. Do końca ulicy Słowiańskiej w Darłówku Wschodnim dojechać można z Darłowa właśnie po wschodniej stronie rzeki trzema wygodnymi ścieżkami rowerowymi: Nad samym kanałem portowym, po drugiej stronie lasku rosnącego wzdłuż kanału oraz obwodnicą. Po stronie zachodniej także istnieje możliwość dojazdu rowerem, ale opaska asfaltowa, którą poruszają się rowerzyści jest nieoznaczona jako droga rowerowa oraz mało komfortowa – nie jest ona bowiem niczym oddzielona od ruchliwej drogi dojazdowej z Darłowa do Darłówka.
Kiedy już skończy się ulica Słowiańska, wjeżdżamy na jej przedłużenie z bardzo niewygodnych płyt betonowych. Ten odcinek – około 600 metrów – można próbować pokonać rowerem po poboczu. Mniej wtedy trzęsie i obciążony sakwami rower nie będzie narażony na uszkodzenia. Kiedy wjedziemy na płyty ułożone na wale przeciwpowodziowym – jazda okaże się całkiem przyjemna, ponieważ są one ściśle dopasowane i nie rozjeżdżone kołami samochodów. Wkrótce rozpoczną się także piękne widoki. Po lewej morze, po prawej jezioro Kopań, i te niesamowite pochylone drzewa… Dodać należy, że mierzeja oddzielająca jezioro od morza jest najwęższą mierzeją w Polsce a krajobraz, który rozpościera się przed nami, jeden z podróżników określił jako kosmiczny.
Tu uwaga dotycząca bezpieczeństwa: Należy mieć kask rowerowy! Na tym odcinku w przypadku kraksy lecimy na wielkie kamienie, które są po obu stronach szlaku i stanowią wzmocnienie wału przeciwpowodziowego. Zderzenie z nimi jest naprawdę bardzo niebezpieczne.
Po pięciu kilometrach (licząc od końca ulicy Słowiańskiej, od Darłowa trzeba dodać jeszcze 2km) docieramy nad przekop, który łączy morze z jeziorem. To piękne miejsce i można nad nim odpocząć. W relaksie naprawdę nie będzie przeszkadzał widok kilku samochodów ciężarowych, koparki i nawet hałas kafara , od kilku miesięcy prowadzone są tu prace wzmacniające brzeg morski. Krajobraz zrekompensuje nam te wszystkie niedogodności.
Po drugiej stronie przekopu płyty betonowe są jeszcze lepszej jakości, a kiedy przejedziemy kilkaset metrów , rozpoczyna się nowiutka asfaltowa rowerowa autostrada. Znaki zaczynają nas informować nie tylko o szlaku rowerowym ale i o odległościach do najbliższych miejscowości oraz do stacji kolejowych. Krajobraz ciągle niesamowity, widok na morze zasłania nam stopniowo piękny las rozpościerający się po obu stronach. Co kilkaset metrów prowadzą do plaży oznaczone ścieżki.
Po czterech kilometrach mijamy małą miejscowość nadmorską Wicie. Można w niej zatrzymać się i zjeść smaczną rybę lub napić się kawy. Można także przenocować. Jadąc dalej jakieś dwa kilometry, wjeżdżamy na nie używany już odcinek lotniskowy, droga prowadzi przez 4 kilometry do samego Jarosławca. Po obu końcach odcinka lotniskowego znajdują się rozszerzenia wielkości piłkarskiego boiska. Z lewej strony pasa startowego prowadzi węższa już , ale bardzo dobrej jakości ścieżka rowerowa, od plaży dzieli ją zaledwie kilkadziesiąt metrów lasu. W sezonie letnim na poboczach tego lotniska zamienionego na drogę parkują samochody letnicy, a sprzedawcy rozstawiają swoje budki z napojami i jedzeniem. Plaża cały czas jest piękna, piaszczysta i szeroka.
Jarosławiec leży na kilkunastometrowym wzniesieniu. Pokonujemy je już po prawej stronie drogi dojazdowej (ulicy Bałtyckiej), tamtędy bowiem prowadzi szlak rowerowy. Kiedy las się kończy, możemy zobaczyć po przeciwnej stronie drogi mały cmentarz, gdzie chowano pierwszych osadników. Po dwóch kilometrach dojedziemy do centrum miejscowości, pełnego sklepów, pensjonatów, hoteli oraz barów. Warto w drodze powrotnej pojechać ulicą Nadmorską i odwiedzić dwa punkty widokowe, skąd rozpościera się wspaniały widok na morze. Morze jest w dole, miejscowość leży bowiem na wysokiej skarpie nadbrzeżnej. Ostatnio skarpę zabezpieczono przed erozją, dzięki czemu powstała ogromna sztuczna plaża.
Bezpiecznie powrócić możemy tą samą trasą. To jedyna trasa dla rowerów odseparowana od ruchu samochodowego. Gwarantuję, że krajobrazy będą tak samo atrakcyjne. Jadąc do Jarosławca sporo nam umknęło. Rowerzysta nie może przecież oglądać się za siebie… Cała trasa pokonana w dwie strony liczy około 40 kilometrów. Sam przejazd w tempie spacerowym trwa 2,5 godziny, lecz założę się – z podziwianiem pięknych widoków i odpoczynkiem zajmie więcej niż pół dnia.
c.d.n.
Odcinek 1. Z Darłowa przez Kanał Szczuczy do Dąbkowic – czyli na koniec świata
Z Darłowa do rowerowego końca
świata jest tylko 14 kilometrów. Trasa biegnie najpierw szlakiem rowerowym R
10, następnie drogą o bardzo niewielkim natężeniu ruchu samochodowego.
Wyruszamy z obwodnicy Darłowa w miejscu,
gdzie niedawno wybudowano stację benzynową Tomsol teraz BP. Nie widać tam żadnej
informacji o rowerowych szlakach, więc kierujemy się odseparowaną od ruchu
samochodowego ścieżką dla rowerów wzdłuż drogi numer 203 do Koszalina. Po kilku
kilometrach pojawią się znaki informacyjne i już wiemy, że poruszamy się
szlakiem rowerowym R 10 i R 13. Ścieżka jest
nowa, ma asfaltową, doskonałej jakości nawierzchnię, przebiega przez
miejscowości Żukowo Morskie, Bobolin i Dąbki. W Żukowie Morskim i w Bobolinie
rowerzyści dzielą szlak z pieszymi, jadąc po szerokim chodniku z kostki
brukowej. Poruszamy się cały czas wzdłuż
drogi 203, raz po lewej, raz po prawej jej stronie. W miejscach, w których
szlak rowerowy przecina drogę, należy zachować szczególną ostrożność. Nie
zawsze są one zresztą oznaczone jako przejścia dla pieszych czy też
rowerzystów.
Wzdłuż szlaku rozciągają się rozległe połacie płaskiego terenu, sam szlak wije
się trochę i jest nieco pagórkowaty, wznosi się jednak zaledwie o kilka metrów.
Za Bukowem Morskim po prawej stronie
można obserwować lotnisko wojskowe wraz ze stojącymi tam śmigłowcami Mi 14.
Trasa prowadzi dwoma mostami, pierwszym z nich przejeżdżamy Grabową, następny
rozciągnięty jest nad strugą Martwa Woda. W Bobolinie pojawia się z prawej
strony las nadmorski.
Wygodnie przejeżdżamy przez Dąbki, gdzie z pewnością o każdej porze roku
trafimy na otwarty punkt gastronomiczny. Przed wyjazdem z tej miejscowości,
gdzieś na ósmym kilometrze trasy, skręcamy
w kierunku Dąbkowic, w ulicę Dąbkowicką. Tu nawierzchnia przez kilkaset metrów nie
jest najlepsza, lecz tę niedogodność rekompensuje nam piękny widok na przystań
i jezioro. Przy przystani znajduje się także pomnik Przemysława Gosiewskiego –
darłowianina i absolwenta Darłowskiego Liceum.
Po kilkuset metrach wjeżdżamy na właściwą drogę do Dąbkowic. Droga zamknięta
jest dla ruchu samochodowego, z wyjątkiem mieszkających w Dąbkowicach letników
i nielicznych mieszkańców. Prowadzi ona
zalesioną mierzeją oddzielającą jezioro Bukowo od morza. Betonowa, a potem asfaltowa
nawierzchnia drogi jest w stanie dobrym, choć w kilku miejscach poczujemy
wyboje, pęknięcia i wybrzuszenia. Przed samymi Dąbkowicami jest odcinek bardzo
złej nawierzchni długości kilkudziesięciu metrów. Jedziemy wzdłuż brzegu morskiego,
jednak dzieli nas od morza wąski pas lasu, który doskonale osłania drogę od
wiatru. Po lewej stronie zaś, chwilami tylko kilka metrów
od drogi, mamy jezioro Bukowo.
Na 12 kilometrze trasy wjeżdżamy na mostek nad przekopem jeziora do morza.
Warto się tu zatrzymać, ponieważ widok z mostku na kanał Szczuczy, plażę i
jezioro jest bardzo atrakcyjny.
Do plaży mamy stąd zresztą zaledwie kilkadziesiąt metrów i trzeba koniecznie tę
odległość pokonać po piaszczystej drodze, bowiem znajdujemy się nad jednym z
najpiękniejszych miejsc polskiego wybrzeża.
W Dąbkowicach, do których dojedziemy niebawem po przekroczeniu kanału, jest
jeden duży ośrodek wczasowy i kilka mniejszych. Poza sezonem ślady życia w
miejscowości zauważamy dopiero po kilku minutach. Z pewnością nie odnajdziemy
żadnego sklepu. W żywność i napoje należy zaopatrzyć się
w Dąbkach. Jest tu jednak pewien lokalny koloryt – po prostu rowerowy koniec
świata.
Niebawem drogę zagrodzi brama i informacja, że dalej znajduje się teren Urzędu
Morskiego
w Słupsku i … przejazdu nie ma. A tak
niewiele brakowało, by dojechać do Łazów i Mielna. Uparci mogą te kilka
kilometrów pokonać po plaży, z pewnością wrażenia będą niezapomniane, bo teren
urzeka pięknem. Ale rowerzyści, by dojechać do Mielna, muszą wybrać komfortową
trasę po drugiej stronie jeziora Bukowo. My zaś – po godzinnej wyprawie
rowerowej – wracamy do Darłowa. W obie strony wyszło 28 kilometrów, przy
spokojnym tempie są to dwie godziny jazdy. Cała trasa jest łatwa do pokonania,
punkty gastronomiczne i sklepy spotykamy na odcinku z Darłowa do Dąbek,
w Dąbkowicach sklepów nie ma a posiłek zjemy tam tylko w sezonie turystycznym.
Po drodze odpocząć można na wielu ławkach, w osłoniętych od wiatru wiatach
autobusowych a w Dąbkach znajduje się MOR (Miejsce Obsługi Rowerzystów) wraz z
podstawowymi narzędziami do naprawy
i regulacji roweru.
c.d.n.
galeria zdjęć 1. trasy